wtorek, 11 października 2011

Indie: nagłe obcięcie nosa

Przychodzi dalit (inaczej: niedotykalny) do cyrulika (indyjscy fryzjerzy trudnią się rano goleniem, a po południu strzygą, więc są połączeniem fryzjera z tradycyjnym golibrodą) i prosi, żeby mu zgolić brodę. Cyrulik, owszem, wyciąga brzytwę, ale zamiast wykonać usługę, jednym machnięciem ucina facetowi nos. (Uspokajam: brakujący organ został z powrotem przyszyty, co potwierdza spore umiejętności indyjskich chirurgów, nawet tych prowincjonalnych, bo rzecz dzieje się w górzystym stanie Assam - znanym z herbaty, ale w samych Indiach kojarzonym raczej z "chłopcami z lasu", czyli lokalną partyzantką, która domaga się różnych rzeczy, najczęściej odłączenia od Indii i stworzenia niepodległego stanu). Ucięcie nosa nastąpiło wczoraj i miało być karą za pychę niżej urodzonego mężczyzny. W niewielkiej miejscowości, w której do tego incydentu doszło, dalitowie nie mają prawa wstępu do lokali usługowych. Tak zdecydowali wyżej urodzeni i najwyraźniej swoje postanowienia egzekwują. Policja obiecała przyjrzeć się sprawie, a cyrulika aresztowała. Zgaduję, że nie na długo.
To tyle w sprawie likwidacji systemu kastowego w Indiach w 1947 r.  i skutecznej ochrony praw człowieka w najludniejszej demokracji świata, która się tak szczyci swym społeczeństwem obywatelskim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz