poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Piorun z jasnego nieba

"Piorun z jasnego nieba" - jak to się mówi. Uderzył w Bengalu Zachodnim, który już nie nazywa się Bengal Zachodni, podobnie jak Bombaj nie nazywa się Bombaj, Kalkuta nie jest Kalkutą, a Madras stał się Ćennajem. A więc w piorun uderzył. Nie byle gdzie. I z tragicznymi konsekwencjami.

Kilkunastu mieszkańców bengalskiej wsi Uttar Harishpur zmarło lub zostało rannych, na skutek porażenia. Świętowali podczas religijnego festiwalu ku czci bogini Kali, a kiedy rozpętała się ulewa - przedwczesna, zważywszy że monsunowe deszcze powinny się pojawić dopiero w czerwcu - schronili się w pobliskiej świątyni. W kopułę światyni uderzył piorun, dziesięć osób zmarło, kilka innych jest w stanie krytycznym. Ofiary były członkami jednej rodziny.

Uttar Harishpur prawdopodobnie na tej tragedii zyska. Uderzenie pioruna jest wydarzeniem niezwykłym, sprzyja ludowym legendom i pozwoli szybko stworzyć jakąś niesamowitą interpretację, która sprawi, że do małej wiejskiej świątyni zaczną pielgrzymować tłumy. Oczywiście, jest i wersja ponura - uderzenie pioruna może zostać uznane za boską karę dla całej wioski albo w szczególności dla poszkodowanej rodziny. Ostracyzm, jaki ją dotknie, będzie bardziej boelsny niż rażenie piorunem.

Czytałam o indyjskiej świątyni zbudowanej spontanicznie w miejscu, gdzie ktoś przypadkowo rzucił kamień. Inni przechodnie dorzucali kolejne kamyki, uspyała się góra, aż wreszcie ludzie wspólnie wzięli się za budowę. Słyszałam o kapliczce, w której na podziw i uwielbienie wystawiony został motor - jako obiekt magiczny. Sama widziałam w świątyniach posągi Indiry Gandhi. I wlazłam na mini ceremonię, którą gwiazdą było kalekie cielę o pięciu kończynach.

Hindusów często uważa się za zabobonnych. Mnie fascynuje ich zdolność do wytwarzania wierzeń, kultów i legend. Nawet jeśli jest ona przejawem niepewności i lęku, który pcha do modłów uprawianych kompulsywnie, to dowodzi też niesamowitej wyobraźni, fantazji, niezmordowanej chęci, by w coś wierzyć, kogoś kochać, pokładać nadzieję. To wszystko pojęcia ze słownika, których tu - w cynicznie zeświecczonej Warszawie - się nie używa. To są też pojęcia ze słownika ludzi pokornych, którzy nie zakładają, że wszystko w życiu można zrozumieć i zanalizować. Przeciwnie - nie podejmują tej próby, tylko na wszelki wypadek kłaniają się siłom wyższym.

[pw]



2 komentarze:

  1. Bombaj to Mumbaj, Kalkuta to Kolkata, Madras to Chennaj, ale nie wiem może przegapiłem, jak sie nazywa teraz Bengal Zachodni, chyba ze czegos nie skumalem juz poznym wieczorem?? ;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję Bursztynowego Motyla!

    OdpowiedzUsuń