czwartek, 2 lutego 2012

Mocny finał wielkiej afery



Prawie cztery lata po nieuczciwym przehandlowaniu koncesji dla firm telekomunikacyjnych, indyjski sąd nakazał ich wycofanie - 122 operatorów, którzy kupili koncesje na niekorzystnych dla indyjskiego budżetu warunkach - właśnie je straciło. Sprawa jest poważna, bo przyniosła 40 miliardów dolarów strat. Pieniądze, w dość sprytny i skomplikowany sposób, rozeszły się po kontach banków w różnych krajach świata. Prowadzone od ponad dwóch lat śledztwo jeszcze nie ustaliło bezpośrednich połączeń między transakcjami, a wzrostem majątku ministra zajmującego się telekomunikacją.

Wyrok Sądu Najwyższego jest być może najważniejszym wydarzeniem ostatnich lat. W kraju, w którym na korupcje wszyscy przymykają oko, bo niemal wszyscy - od szeregowego posterunkowego po ministrów i sędziów - czerpią z niej korzyści, wreszcie ktoś postawił granicę. Rozległe sledztwo, przesłuchania najważniejszych osób w państwie, m.in. ministra spraw węwnętrznych, to były bezprecedensowe działania. Być może Hindusi zawdzięczają je dosłownie kilku nieugiętym sędziom.

Ruch antykorupcyjny pod przewodnictwem Anny Hazarego nie jest tak wpływowy, jak sam siebie przedstawia, ale pokazuje, że Hindusom kończy się cierpliwość. Rozpowszechnione łapówkarstwo jest tym, co na co dzień blokuje rozwój wielu ludzi, dosłownie hamuje dostęp do tego, co im się należy. Bez łapówki trudno podłączyć w domu gaz, zdobyć jakikolwiek dokument. Jeśli się jest ubogim mieszkańcem prowincji, oznacza to całkowite uzależnienie od cynizmu i widzimisię lokalnych wąsatych i brzuchatych bossów. Klasa średnia może zapłacić, ale to ona jest najbardziej świadoma swoich praw i coraz wyraźniej wkurzona.

Indie całkowicie pozbawione korupcji, to mrzonka. Ale kompromitacja rządu Manmohana Singha, muszącego bronić się przed zarzutami nie w jednej, a kilku aferach łapówkarskich, jest ważną cezurą. Hindusi tracą złudzenia dotyczące polityków, a jeśli zaczną weryfikować i kompetencje i dokonania, może więcej będzie w indyjskiej polityce trzeźwości, a mnie festiwalu i populistycznych zwrotek.

[pw]

http://www.paulinawilk.pl/

1 komentarz:

  1. 40 miliardów to 4 razy tyle ile wynosi kontrakt na nowe, francuskie myśliwce dla indyjskiej armii. Korzystałem w Indiach z prepaidu Airtela i Vodafone, ale oni mieli te koncesje przyznane już wcześniej. Szczególnie Airtel, który jest największym operatorem komórkowym w Indiach. A Vodafone wygrał ostatnio sprawę w indyjskim Sądzie Najwyższym i nie musi płacić ponad czterech milionów dolarów podatku wraz z naliczonymi karami, związanymi z przejęciem innej firmy telekomunikacyjnej i wejściem na indyjski rynek w 2007 roku. Swoją drogą sms do Polski w 2008 roku kosztował 5 rupii, a połączenie wewnątrz sieci w stanie gdzie się kupiło starter całą jedną.

    OdpowiedzUsuń