poniedziałek, 27 czerwca 2011

Monsun w Delhi

Od niedzieli w Delhi pada. Meteorolodzy i astrolodzy wymierzyli, przepowiedzieli i zaczęły się monsunowe deszcze. Rolnicy się cieszą, mieszczuchy - mniej. W niedzielę spadło niecałe 9 milimetrów, a w 90 miejscach w mieście odnotowano podtopienia. Co w praktyce oznacza, że w trzystu innych nikt nawet nie zawracał sobie głowy zgłaszaniem, że ma w sklepie i przed domem wody po kolana. Pierwszego dnia wszyscy mają dobre humory - wychodzą na ulice, żeby świętować.

Ale monsun bywa nie tylko romantyczny. Delhi będzie grzęzło w korkach do jesieni, a ci, którzy mieszkają przy brzegach Jamuny najpewniej będą musieli się sezonowo przeprowadzić. W zeszłym roku padało nawet w Himalajach (co zdarza się rzadko) - rzeki przybierały już w północnych Indiach, zmyły miasteczka w Ladakhu, a do miasta wpadły nagle: trzeba było zamykać mosty i dworce (szyny pod wodą), budować tymczasowe obozowiska dla co najmniej kilkunastu tysięcy ludzi, nielegalnie zamieszkujących brzegi w slumsach. Delhi szykowało się do prestiżowej sportowej imprezy - Commonwealth Games, czekało na widzów z całego świata - a w mieście było mokro przed dwa miesiące: zalane wiadukty, podtopione budowy, a w kałużach - wylęgarniach moskitów przenoszących gorączkę dengi.

Ale w monsunie łatwiej oddychać i łatwiej kochać, chodniki myją się same, żyje się czyściej i lżej. I można patrzeć, jak deszcz pada z błękitnego nieba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz