środa, 4 stycznia 2012

Luksus dla ubogich


RE60 - tak się nazywa najnowszy model taniego samochodu, którym ubodzy Hindusi (co najmniej połowa społeczeństwa) będą mogli popędzić w stronę komfortowego i luksusowego życia. Wyprodukowany przez firmę Bajaj (największego w świecie specjalistę od pojazdów trójkołowych, głównie rikszy) trafi do sprzedaży w 2012 r.
Będzie się rozpędzał do 70 kilometrów na godzinę, palił litr benzyny na 35 kilometrów i wydzielał 60 gramów dwutlentu węgla na kilometr. Te ekologiczne parametry są bardzo modne w Indiach, makabycznie wręcz zanieczyszczających powietrze swą produkcją przemysłową oraz ruchem samochodowym. Po indyjskich drogach jeżdżą wciąż śmiało wspaniałe bestie, pamiętające Brytyjczyków. Niektóre mają drewniane nadwozia. Inne - potężne silniki, zajmujące jedną trzecią autobusu i buchające w trasie takim gorącem, że można się poparzyć od samego siedzenia w pobliżu.

RE60 ma oznaczać nadejście nowej ery dla tych, którzy dotąd o podróżowaniu samodzielnym i wygodnym nawet nie marzyli. Ścisk w indyjskich środkach transportu jest niewyobrażalny - dotarcie do pracy oznacza  ogromny wysiłek i ryzyko. Tłum na stacjach kolejowych, wirujący jak wielki potwór, wchłania albo wypluwa ludzi. W godzinach szczytu nikt samodzielnie nie wsiada do pociągu, po prostu staje tam, gdzie ma szansę być wessanym lub wyrzuconym z wagonu przez ogólny, masowy ruch. A po kilkunastu godzinach ciężkiej pracy jedzie się do domu dwie godziny, w autobusie tak zapchanym, że nie trzeba się trzymać. Autobus się dławi, częściej staje niż rusza, a zanim się rozpędzi - już hamuje. Cały kraj po 17 dławi się w korkach. Wielkie dworce biją na głowę wszystkie legendy o tokijskim metrze. Japończycy pilnie strzegą granicy intymności, jadą do domu czytają manggę, Hindusi z trudem łapią dech i ociekają potem.

Dlatego nowy, niewielki i sprytny samochód przemawia do wyobraźni wielu umęczonych i spragnionych wygodu ludzi. To nie pierwszy taki pomysł. W roku 2008 firma TATA zaprezentowała najtańszy samochód świata - Nano, mający kosztować 2,5 tysiąca dolarów (100 tys. rupii). Nano nie ma klimatyzacji ani wspomagania kierownicy, a szyby odkręcają się ręcznie. Mimo to miał być odpowiedzią na oczekiwania rodzin, które dotąd musiały się w kilka osób pomieścić na jednym skuterze - w skwarze czy deszczu.
Zaczęło się jak piękny sen (zamówienia na Nano liczone w setkach tysięcy), ale rzeczywistość szybko go przerwała. Protest rolników przeciwko budowanie fabryki Nano na ich ziemi (pierwsza w Indiach wygrana batalia przeciwko dużemu kapitałowi) opóźniła start produkcji o rok, potem jeden z samochodów się zapalił - po entuzjastycznym przyjęciu zostało mdłe wspomnienie.
Jednak najbardziej zaszkodził marketing. Okazało sie, że Hindusi nie chcą być posiadaczami "najtańszego" pojazdu. Chcą kupować ekskluzywne marzenie, a nie przecenioną konieczność. Dlatego Nano czekają ponowne narodziny, w ulepszonej i droższej wersji. Będzie reklamowany jako samochód dla młodych z klasy średniej, a nie podmiejskich rodzin. Czyli z bieda-caru ma się zmienić w hipsterski gadżet.
Teraz jednak będzie i konkurent - RE60, czyli właściwie czterokołowa riksza.
Te małe, zwinne pojazdy są nie do przecenienia w zatłoczonych miastach, gdzie kłopotem jest parkowanie i przedzieranie się ulicami, ale radzą sobie dzielnie również na prowincji, gdzie asfalt, jeśli jest, urywa się nieprzewidzianie.

Pojawienie się Nano i RE60 przypomina, że bieda, to dla świata konsumpcji rynek jak każdy inny. Niezamożni czy ubodzy także są klientami. Oprócz samochodów, w Indiach powstają już dla nich specjalne osiedla z mieszkaniami trochę lepszymi niż w slumsach, wyspozażonymi w toalety i wodę bieżącą. Takie domy "produkuje" ta sama firma, która stworzyła Nano. Indyjska biedota, ignorowana i zwodzona przez polityków, doczekała się uznania ze strony potężnych przedsiębiorców.

[pw]

Zapraszam na www.paulinawilk.pl.

3 komentarze:

  1. Ponoć grupą docelową mają być dotychczasowi posiadacze motorikszy, tylko nie wiem czy oni mają nadal używać tego w celach zarobkowych do przewozu ludzi. Jakoś riksza ma jednak mniej tych elementów, które w takiej taniej konstrukcji mogą ulec awarii, jak na przykład drzwi:) Zresztą Rajiv Bajaj powiedział, że oni nie chcą robić samochodu, a coś w stylu ulepszonej motorikszy właśnie. Co do Nano to widziałem na youtube nowe reklamy skierowane właśnie do młodych ludzi. I ta wersja ma klimatyzację już.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wydaje mi się, że riksza pozostanie księżniczką indyjskich ulic. Praktyczność i sprawność tego pojazdu jest raczej nie do pobicia. A jej silna tradycja jako środka lokomocji "publicznej" chyba nie wróży dobrze tym, którzy chcą ją zastąpić samochodem.
    Ale małe, tanie samochody - tak jak kiedyś nasz fiat 126 p - mają chyba szansę stać się ulubieńcami jakiejś części klientów. Może skończy się na tym, że posłużą młodym, aktywnym i niezależnym finansowo dziewczynom, których w miastach coraz więcej?

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystkie riksze jakie widziałem były właśnie marki Bajaj ewentualnie Piaggio. Rikszarze przecież bardzo lubią nadawać indywidualny charakter swoim pojazdom. Te wszystkie zdjęcia aktorek, wstawiane głośniki, ozdoby, a od deszczu chroni przecież łatwa do naprawienia plandeka. Jakoś nie widzę patrząc na ten samochód większego pola do takich modyfikacji, ale pewnie nie mam takiej wyobraźni jak oni. Tata Nano nie jest może najpiękniejszym pojazdem na świecie, ale wygląda lepiej od tego Bajaj. Ja na miejscu młodego, niezamężnego Hindusa kupiłbym raczej jeden z produkowanych przez tą firmę motocykli, bo one nie tylko udają, że są motorami. Może rzeczywiście trafią w gusta dziewczyn, ale też raczej obstawiałbym w tej konkurencji Nano. Niezbyt się orientuję jak wygląda w Indiach rynek wtórny, ale za cenę tego samochodu nawet w Polsce można kupić używany, bezpieczniejszy samochód. Bajaj miałby kosztować niecałe 9 tysięcy złotych. Chociaż w Indiach bezpieczeństwo na drodze ma przecież inne znaczenie niż u nas. Jednego jestem pewien, że klakson ma porządny:)

    OdpowiedzUsuń